Komentarze: 3
Wreszcie ukazała się nowa książka Jonathana Carrolla
..długo trzeba było czekać ..ale rozkosz ogromna:) z czytania..;
granica między rzeczywistością a fikcją zaciera się coraz bardziej.. boję się co będzie dalej:))
jestem na 70 stronie ale już pierwszy akapit zwalił mnie z nóg „Haden znów był w tarapatach (..) nie wiedziałby nawet, że ma tętno gdyby nie osaczyli go chłopcy z IRA”.
Na czwartej stronie powieści z koperty z planem zajęć wymaszerowuje człowieczek wielkości batonika.. oczywiście nie budzi to żadnego zdziwienia
Ten pisarz zaskakuje mnie zawsze ..to cudowna cecha – przynajmniej dla czytelnika ..już ubolewam, że pewnie szybko skończę książkę, a na następną trzeba będzie znów poczekać jakieś 2 lata..
Podobno Carroll przepisuje swoje powieści z komputera na papier, i to 2 razy.. piórem (o ile pamiętam wypowiedź w jednym z wywiadów zielonym atramentem), pióra potem wyrzuca twierdząc, że są martwe, kończąc książkę płacze – bo rozstaje się z bohaterami..
Jak dla mnie mistrzostwo świata:)
****
W jednej ze swoich książek napisał „nawet gąbka ma swój punkt nasycenia” ..
czasem się czuję tak jakbym osiągnęła już swój punkt nasycenia, wydaje mi się, że więcej udźwignąć nie zdołam.. tak jak np. dziś..